Gdy byłam dzieckiem, a później nastolatką, kwestie rozwoju osobistego były żadne. Tak, dosłownie żadne. Nie było pojęć jak life-balance, coaching czy dajmy na to mindfulness.
Była szkoła, lekcje i pęd ku dobremu wykształceniu i dobrej pracy. I na tamte czasy to było ok. Nie jest to wina rodziców, wychowania czy programu szkół. Takie były po prostu czasy.
I nagle, gdy po przeczytaniu stosu książek, przesłuchaniu podcastów i innych wykładów, część osób dochodzi do wniosku, że inaczej by ich życie wyglądało, gdyby ich dzieciństwo inaczej wyglądało. Że gdyby mama i tata rozmawiali z nami tak, jak rozmawia się teraz z dziećmi, bądź uświadamiali tak, jak teraz się to robi, to nikt nie miałby tyle pracy przed sobą i nad sobą. I pozwólcie, że powtórzę – to nie wina naszych rodziców! Takie były czasy, tak jak teraz „taki manmy klimat”.
I szczerze, trochę irytują mnie słowa ludzi, przechodzących osobistą transformację, rozliczających swoje dzieciństwo i relacje z rodzicami przez pryzmat tego, czego się teraz uczą o sobie i o życiu.
I teraz ważne, abyśmy się dobrze zrozumieli. Cenię sobie bardzo mocno wszelkie aspekty rozwoju osobistego. Uważam, że nigdy nie jest na to za późno. Ża każdy może na tym skorzystać, i zrobić coś dla siebie i swojego życia. Że jeśli ma to na człowieka zbawienny wpływ, to super. Jednak jeśli sprowadza się do tego, że „w dzieciństwie mi tego nie mówiono..”, albo „rodzice skupieni byli na zarabianiu pieniędzy”, to wiedz, że wszyscy tak mieliśmy. Moje pokolenie, rocznik 85, etap Backstreet Boys i Spice Girls, wiedzieliśmy, że trzeba być dobrym człowiekiem, że każda złotówka się liczyła, że trzeba się uczyć, i później mieć dobrą pracę. A, że angielski trzeba dobrze znać, bo to przyszłość 😉 Tyle.
Dlatego moja prośba:
- jeśli przechodzisz osobistą transofrmacjęj
- jeśli zmieniasz coś w sobie i swoim życiu
- jeśli czujesz, że rozkwitasz
to proszę ciesz się tym i bądź dumny/a, bez szukania winnych dlaczego wcześniej tak nie było.
Co innego jeśli doświadczana była trauma, wskazane było leczenie, terapia, jeśli kwestie te dotykały zdrowia psychicznego – to przeracować należy na terapii.
A jeśli zwyczajnie doznajesz olśnienia, poznajesz siebie i swoje potrzeby na nowo, to zadbaj o to, aby nikt nie poczuł się przez to dotknięty czy gorszy. Bo taka mama czy taki tata, którzy dawali z siebie wszystko aby dobrze nas wychować, i nie rozmawiali z nami jak coachowie, nie są niczemu winni. Z nimi też tak nie rozmawiano. I z ich Rodzicami też nie. Więc zwyczajnie Im odpuść. Odpuść czasom, w jakich żyliśmy. Odpuść środowisku. Nie mów proszę, że wychowujesz dzieci tak, jak Ciebie nie wychowywano. Bo nie wiesz ile przykrości możesz tym komuś sprawić.
Przypomnij sobie, że po prostu, tak było.
Teraz, gdy jest inaczej, ciesz się tym i zarażaj swoich bliskich, potomnych. Teraz mamy nowe czasy. Mamy mówców, coachów, mamy Mel Robbins, Brene Brown i wielu wielu innych. I niech ten piękny rozwój trwa 🙂
Ściskam,
Magda