Marzenia.
Czy lepiej, aby ukryte były jedynie w strefie ułańskich fantazji, czy lepiej przekuć je w rzeczywistość? Jak wiele osób ma wielkie marzenia, a jednak zbyt mało wiary w ich spełnienie?
To dużo pytań jak na poniedziałek, wiem, jednak widzę dookoła masę odłożonych marzeń na półki o jakże wymownych nazwach: – „teraz to nie jest dobry moment” – „mam za mało pieniędzy” – „lepiej się wstrzymam i poczekam aż będę gotowa” – „najpierw zdobędę wykształcenie/lepszą pracę/etc, a później się tym zajmę” – masz pomysł na kolejną nazwę?
Mieć marzenie to jedno. Przekuć to w cel, to drugie. Zaplanować jego realizację, to trzecie. A czwarte, klucz do wszystkiego, to motywacja. Bez motywacji nie przejdziemy żadnego z tych kroków.
Motywacja jest w każdym z nas. W każdym. Nie każdy jednak wie, jak ją obudzić, i po czym poznać. A sposób jest dość prosty. Zwizualizuj swoje marzenie. Zamknij oczy, wczuj w sytuacje, kiedy owe marzenie spełniasz. I spróbuj poczuć to, co wtedy poczujesz.
Jak się poczujesz? Opisz to sobie dokładnie. Właśnie to jest Twoją motywacją. To jakie emocje czujesz na samą myśl o realizacji celu. To siła napędowa lepsza niż cokolwiek innego.
Takie ćwiczenie to ważna cześć pierwszych sesji coachingowych ze mną. Rozbudzamy motywację, wczuwamy się w moment, gdy nasze cele stają się naszą rzeczywistością. Wówczas jest duża szansa, że te „półki”, o których pisałam wyżej, już nie będą nam potrzebne.